niedziela, 17 maja 2009

:)

part one:

Cały dzisiejszy dzień nosiłem się z zamiarem zrobienia pewnej rzeczy. Chodziło to za mną jak cień, w porze posiłku, toalety, snu. Najgorsze że nie potrafiłem zlokalizować ani powodu tego stanu ani samego rozwiązania czymże ta "rzecz" miałaby być.
Po raz kolejny trafił do mnie tekst Prentice Mulforda "Źródło Twojej wiary" i tak w czasie gdy go sobie przypominałem czytając, w głowie uzewnętrzniał w/w zamiar.

Mulford, Bosmans, Murphy wszyscy Oni w swoich książkach wskazują na wielką potęge wiary i podświadomości, jeżeli miałbym z ilustrować teorię Murphiego na temat naszego umysłu to ten obraz wyglądał by właśnie tak:




















Górna część obrazka to nasza świadomość, dolna to nasza podświadomość. Oczywiście świadomość to My, nasze rozumienie, uczucia, radość, ból, strach etc. Należy od razu dodać że nasze ciało czyli jego fizyczny aspekt, a to co myślimy czyli nasz umysł, to dwa różne organizmy, połączone ze sobą zakończeniami nerwowymi. Niewielu zdaje sobie sprawę jak działa nasz mózg i ile zachodzi reakcji pomiędzy wykonaniem danej czynności a polecaniem. Jego fizyczna teoria mówi że mózg to ok. 100 miliardów neuronów, dwukrotnie więcej jest natomiast komórek zwanych glejowymi odpowiedzialnych za metabolizm neuronów, do tego warto jest przypomnieć że typowa komórka neuronu składa się z jądra otoczonego błoną komórkową za wystającymi z niej cieniutkimi włóknami nazywanymi dendrytami, z jednej tylko komórki wychodzi ich ok 10 tyś., można by też dodać neurony ruchowe, czuciowe, warto by też było wspomnieć o synapsach, aksonach i całej innej terminologii medycznej. Mnie najbardziej zainteresowały wszystkie elektryczne i chemiczne mechanizmy, których jest nie mniej niż komórek glejowych, w każdej sekundzie naszego życia, w mózgu zachodzą reakcje bardziej złożone niż linia produkcyjna we współczesnej fabryce. Warto dodać że sami budujemy, regenerujemy ale też niszczymy i wykańczamy nasz układ nerwowy, jeżeli wykazujemy aktywność, pracujemy, zdobywamy więdzę, bawimy się, czy też nadużywamy alkoholu, i innych środków odurzających. Najśmniejesze jest to że niektórzy z nas nie zdają sobie z tego sprawy.

Często zastanawiam się kto tak naprawdę siedzi w mojej głowie, jeżeli mam świadomość, podejmując daną decyzję w dany sposób, lub wybierania akurat takich rzeczy, produktów, filmów do obejrzenia, książek itp; to któ tak naprawde mi to podpowiada. Ten ktoś to "myślenie" i tutaj znów muszę się odniesć do neurochirugi;
Myślenie to złożony ciągły proces zachodzący w mózgu, polegający na skojarzeniach i wnioskowaniu, operujący elementami ludzkiej pamięci jak symbole/pojęcia/frazy lub obrazy i dźwięki. Do tego należy dodać:
- modelowanie myślenia
- aspekt operacyjny
- aspekt dynamiczny
- aspekt motywacyjny
- zaburzenie myślenia.
Jak widac nawet myślenie ma w móżgu swoją hierarhię i tak jak na pierwszy rzut oka zjedzenie jajka to banalna sprawa, to dla naszego mózgu jest to ciągła operacja na milionach zakończeń nerwowych.
To tylko trochę medycznej legendy, jak widać nasz mózg robi całkiem cięzką robotę i to my decydujemy czy mu pomóc czy nie.
W/w retoryka była potrzebna do dalszej części w której skupię się już na samym umyśle i świadomości, które będą mi niezbędne przy dalszej części.

..musiałem się na chwilę zatrzymać, bo widzę że powoli wychodzi z tego materiał naukowy, a nie to miałem w zamyśle - dla wszystkich zainteresowanych umysłem warto zagłębić się wiedzą na temat "KONGWISTYKI".

part two:

punkt przełomowy..
Nie dokońca wiedziałem jak ugryżć temat, ale małymi kroczkami doszedłem w końcu do odpowiednich wniosków. Pomiędzy szczęściem a tym co nas martwi jest pewna zależnośc, chodzi o to co wiadome, bez zmartwień nie byłoby szczęścia, a martwimy się o wszystko, dosłownie o wszystko poprzez sprawy które dotyczą milionów ludzi, choroby, zgony wypadki, nagle śmierci i dramaty, poprzez pieniadze, szkołę, pracę do koloru sukienki na wieczór. Mało jednak ludzi zdaję sobię sprawę z tego że sami na siłę proszą się o wewnętrzny kataklizm, zobacz jak żyje człowiek który się ciągle zamartwia, jak wyglądają osoby z jego otocznia i czy w ogóle takie są. Udowodnione jest naukowo że poprzez nasze myślenie, zachowanie, dzialania jakie podejmujemy mamy wpływ na nasze życie. Niedawno doczytałem się wielkiej prawdy - z reguły gdy wydarzy się jakaś trageia, sytuacja która nas boli lub z którą sobie nie poradziliśmy zastanawiamy się co można by było zrobić, czy dałoby się uniknąć sytuacji, obwiniamy się, a przecież nie mamy wpływu na okolicznośći. Najzdrowiej jest zaakceptować sytuację i zacząć działać w odpowiednich kierunkach, oczywiście łatwo jest to napisać, ale czy nasze zamartwianie się coś zmieni jeżeli dana sytuacja juz się wydarzyła??Nawet gdy spotyka nas śmierć kogoś bliskiego to w końcu i tak wszystko wraca do normy, czyż nie ??
Tak jest, bo to tak wygląda, mozna czuć smutek bo to jest prawidłowa reakcja organizmu, ale błądząc po starcie nie zwrócimy tej osobie życia. Podobnie jest ze stratą ukochanej osoby, kiedy ktoś od nas odchodzi, zal, smutek, płacz. Zawsze jest nadzieja która i tak przemija, ale to w jaki sposób nasz organizm przez nas cierpiał..Sam cierpiałem ostatnio bo nic nie było tak jak powinno być. Sam się tym karmiłem, zamiast zaakceptować fakty - debatowałem, a w okół mnie nic się nie zmianiło. Pięniądze - ilu z nas ich brakuje, ile ma wciąż mało a ile rozmyśla o nich w mało prawidłowy sposób.

Trochę względem wiary
, jeżeli nie wierzysz w słuszność swojej idei, nie posiadasz odpowiedniej siły by budować swoja wiarę nie osiągniesz nic prócz, pierwszej cegły która była pomysłem by w końcu coś z tym zrobić.
Zazwyczaj chęci przychodzą łatwo, trudniej jest je utrzymać na powierzchni. Sposób naszego myślenia w bardzo prosty sposób może uświadomić nas jak pozytywna energia, pozytywne myśli sprawią że wprawimy w ruch całą energię tego świata.
Afirmacja - spotkałem się z tym terminem dużo wcześniej zanim poznałem technikę jego dziania, w jakim byłem zdumieniu gdy zdałem sobie z tego sprawę, że to o czym i jak myślimy możemy podświadomie do nas przyciągnąć - faktem jest że sam do siebie przyciągnąłem mnóstwo rzeczy które w moim mniemaniu uchodzą za spełnione marzenia. Rani frustracja osób zazdroszczących, pysznych i egoistów którzy żyją w swoim świecie blednie interpretując wartości którymi się szczycą. Ranią sytuację gdzie zmagamy się z niesprawiedliwościami, chorobami etc. W większości spraw na których skupiamy emocję odzwierciedlają się w postaci sytuacji z którymi mamy do czynienia na co dzień, jeżeli wstaniemy rano niezadowoleni na 90% reszta dnia tez taka będzie, jeżeli natomiast każdego ranka będziemy z zadowoleniem cieszyć się każdym nowym dniem to cały dzień minie nam po naszej myśli.
Oczywiście nie wolno wierzyć że już zawsze będzie idealnie, ponieważ nie mamy wpływu na okoliczności, ale mamy za to wpływ jak te okoliczności odbierzemy. Lepiej myśleć pozytywnie i nie martwić się rzeczami przyziemnymi, sami sobie nie musimy budować sarkofagu bo nie poszło nam w pracy, życie nie składa się tylko z jednego i danej chwili. Dlaczego mamy się martwić tym co ma nastąpić jak wcale to nie musi się tak skończyć..Każdy w życiu ma słabe chwile, słabości, utraty wiary itp. ale dzięki temu mamy świadomość powstania z gruzu, i to jest bardziej motywujące a im więcej motywacji tym więcej chęci do działania. Czym byłoby ciało bez wiary, umiejętności bez umysłu, czy rodzisz się z gotowym scenariuszem?, czy to próby i doświadczenia rodzą to kim jesteś. Myślisz że wszyscy wielcy tego świata od razu rodzili się wielkimi?

...Jordan nawet nie dostał się do reprezentacji szkoły...
... Woody Allen oblał egzamin z produkcji filmów w City College of New York..
...Abraham Lincoln zanim został prezydentem 5 razy przegrywał w wyborach..

jak myślisz co spowodowało że stali się tym kim są(byl - Lincoln) ??
pomyśl o tym
cdn

czwartek, 14 maja 2009

sen..o bohaterach

..kolejny słonkowy dzień z życia bohatera, wstając do pracy nie zdawał sobie sprawy że obrót nabierze takiego tempa, 60 s na minutę to za dużo nawet jak dla jego silikonowych mięśni. Z trudem otworzył prawe oko, lewe jeszcze w półśnie przebywało na orbicie dumnie śmiejąc się z Newtonowego prawa ruchu, gdyby Kopernik choć na chwile zaingerował w obrót ciał niebieskich to lewe oko już dawno uprawiało by poranny jogging wokół miasta, a tak to trzeba codziennie posyłać lokaja który dzielnie negocjuje warunki powrotu.
Lewa noga której części po ostatniej imprezie buszowały w akwarium, stopniowo nakładała skarpetkę na kolano, tak tak kolano - w tej części świata to zupełnie normalne, tak samo jak czapka nakładana na pierwszą warstwę pięty.
- przestań się guzdrać - dobiegł głos z korytarza
- przestań się mazać - dumnie krzyknął, choć dobrze wie że po operacji słyszy go zaledwie umysł i najdalsza część oczodołu, do tej pory nie zdawał sobie sprawy że to właśnie ten dzień będzie jednym z najgorszych dni w całej jego karierze superbohatera herosa mielonego kokosa - patyczka do nosa - bananowego donosa - pstryczka Jej włosa i choć znany był na osiedlu już jako tajemniczy łapacz chrabąszczy ciągle czuł się niedoceniony za swoje poświęcenie.
Zawsze o tej samej porze rano, dosłownie wlewał w siebie zsiadłe mleko i choć miał uczulenie na laktozę dumnie pokazywał uczulenie na jego żylastej klatce piersiowej. W ciągu jego całego życia to waśnie mleko dawało mu największą radość i satysfakcję i choć stopniowo przez ten proceder jego życiowe funkcje zanikały dzielnie znosił kolejne operacje których już nikt nie podejmował.
Zerwał się nagle przypominając że jego nowa która moczyła jelita w akwarium zapomniała na noc założyć nauszników, woda która zalewała bębenki i kolejne pietra około usznej, zatwierdzała się w przekonaniu że robi coś złego. Ostatnimi siłami dobiegł do akwarium(chyba na jednej nodze?!) kosztowało go to zalaniem płuc przez zsiadłe mleko, nie miał już wyjścia musiał zwrócić biały nektar na koszule, ochoczo zebrał resztkę do kieszeni po czym udał się na rozpoznanie terenu w drodze na ratunek obumarłej już nogi. Jego medyczne doświadczenie pobrane na dyskietce do której nie znał szyfru, powodowało u niego pewność siebie, zawsze wiedział, że zawsze starczy mu czasu, nie zdawał sobie jednak sprawy że akurat w tym jednym wypadku, jego noga zechce zacząć zupełnie nowe życie. Brodząc w kiślu po uszy, stwierdził że dalsza egzystencja nie ma już sensu.
Od tej pory zacznę nowe życie - stwierdził, po czym ku własnemu zdziwieniu zerknął na puste akwarium. Wszystkie chwile które spędzili z nogą, w jednej chwili klatka po klatce sekunda po sekundzie zalewały łzami jego skronie, skowyt jego płuc był tak silny że bez zastanowienia zwrócił resztkę zsiadłego mleka na dywan...

- żartowałam - powiedziała noga i wyszła z rogu klasy, tak chciałam się przejść tylko..
Nadmiar adrenaliny w jego spojrzeniu spowodował kumulacje Endorfin w taki sposób, że zatrzęsła się Ziemia w oddalonym o 10 km mieście, nieopodal rzeki zwanej "Dołujący zestaw natury". Nie wiedział czy chrząkać ze szczęścia czy oderwać część zastawki płucnej pobranej w zastawie od przyrodniego brata.
.. Chrząknął, a razem z nim kot który ze strachu miaucząc obudził Krzysia ze snu..

środa, 13 maja 2009

konflikt interesów.

..wczoraj w późnych godzinach wieczornych( w zasadzie nocnych) doszło do debaty pomiędzy autorem tego bloga, a uroczą Panią Wendy..tematyka była kolokacyjna i dotyczyła, uwaga:

"Moralnej przyzwoitości, podczas niezobowiązującego kontaktu fizycznego, pomiędzy obojgiem płci"

..i podobno psychoterapeuci zalecają chodzenie (spacerowanie) do łóżka bo to zdecydowanie podnosi komfort psychiczny). Aspekty medyczno - lekarskie zostawmy na razie na poboczu skupiając się na moralności obopólnego przyzwolenia. Wychowany w duchu katolickiej rodziny (do pewnego stopnia oczywiście..) trzymając się pewnych, z góry narzuconych przez siebie zasad nie sądziłem że proceder jest tak ogólnie dostępny..Po zaawansowanych obserwacjach środowiska, tudzież mechanizmów nim działających - komisyjnie stwierdzam że na 80 % ogólno dostępnych wyjazdów szkolno integracyjnych bądź pracowniczych dochodzi do sytuacji "każdy z każdym"..I teraz powstaje pytanie które egoistycznie pląsa się po mojej głowie - Is That Normal, man?
i albo teraz posiałem zgorszenie na uprawnym polu miłości, albo miłości już nie ma, nie chemicznych reakcji, biologicznych zaczynów, a cała teoria kochania to mit i wymyślona religia. Reakcje które zachodzą pomiędzy dwiema osobami są sztuczne i sprowadzają się w końcu do jednego, jeżeli zatem sprowadzają się do jednego to po cholerę tracić czas na zabawy w randki, kolacje, spacery, kwiaty, zakupy, obiady, jak sumą tych składników zawsze jest lukrecjowe ciasto z łóżkową polewą..
chodźmy do łózka bo mam napięcie, a trzeba je rozładować bo zrobię sobie coś złego, będzie buzowało aż wybuchnie jak sylwestrowy korek od szampana niezdarnie nabijając komuś wielkie siwienie pod okiem..Zaliczajmy najlepiej wszystko co się rusza bo kto więcej zaliczy ten wygra wycieczkę na Biegun z kąpielówkami w komplecie. Często mam okazje przysłuchiwać się 'męskim" rozmową z których jasno wynika że idziemy na wieczorny podryw by pozaliczać, pozaliczać, co pozaliczać? jakaś gra "pozaliczajka" o której nie wiem? a może to normalne tylko o tym się mówi w hermetycznych kręgach?
Nie pomyśl że urwałem się z dachu jak niczego nieświadoma dachówka..Na tyle okazji..nie zrobiłbym i nie zrobiłem sobie moralnego dziecka z przygodnie napotkaną kobietą, aczkolwiek ostatnio moje myślenie razem z teorią ewolucji sprowadza się do czysto fizycznego ulżenia poprzez intymny kontakt..ale to tylko myślenie, trochę mnie to denerwuję jak inni przechodzą z tym do normalności, idziesz -> zaliczasz - > wychodzisz -> zapominasz, mało , stało się to tak naturalne że nikt się przy tym nie krzywi, co lepsze, ten kto więcej zaliczy w ciągu jakiejś danej jednostki czasu sprowadza się do rangi idola, bohatera - taki koleś menciukool, zawodnik warty poparcia w osiedlowych wyborach itp..tylko dla kogo..

Może spowolniłem swój okres dojrzewania, widząc to co piękne w kobiecie, a nie to co można pięknie poczuć poprzez dotyk.

stojąc przed lustrem patrze na człowieka który nie traci wiary w to co najcenniejsze, najprawdziwsze, naturalne - miłość to reakcja natury, tak samo jak miłość drzewa do liści, gleby do trawy, słońca do kwiatów tak samo miłość do człowieka winna iść jednym torem..

wszystko to co napisałem dedykuje osobie, która spowodowała że cały mój nienaganny i hierarchiczny świat zapragnął dotyku jej ciała, zapachu jej skóry, smaku jej ust - kompletnego i całkowitego zbliżenia..oddania i połączenia ducha, wiem i czuję to że było by to "Everestem" niektórych marzeń i za to Jej dziękuje..za spotęgowanie emocji, za całkowitą naturalność tej sytuacji w której nie będzie nam dane sie nigdy poczuc..

- out of mind..

wtorek, 12 maja 2009

no more anymore..

Pierwszy post, trochę chaotyczny dlatego pełen rumiankowego spojrzenia, rozpocznę "blogowanie" raz jeszcze, nie wiem ku czemu miało by to służyć, ale postaram się składać zdania w taki sposób by miały choć minimalny sens.
Jak by ktoś sprawdził moje uzewnętrznienie prawdopodobnie nie posądził mnie o pisanie bloga, aczkolwiek mogę się mylić, nie wiem, pozostawiam to w domysłach. Czytałem że "blog" to pewnego rodzaju pamiętnik - ok, niech zachowa formę pamiętnika, tylko niech nie będzie moim pamiętnikiem, pamiętnik to treści do których wracamy wspomnieniami, ja niestety w tym momencie podziękuje, mam zakodowane w pamięci wspomnienia i niech pozostaną tylko dla mnie, skupię się raczej na teraźniejszości, będę pisał bo lubię pisać , życie jest tak skonstruowane że nie mamy czasu na spokojną rozmowę, pisanie wydaje się tutaj być sinusoidą wszystkich zebranych chwil.
Możecie dowolnie oceniać (choć nie wiem komu mam kierować te słowa)..

Nigdy nie myślę o tym co akurat mam napisać w danej chwili, więc będę pisał to co akurat mam w myślach, pozwolę sobie swobodnie wyrzucać literki na ekran monitora.
Prawdopodobnie będą zupełnie różne posty, nie używam żadnego schematu, czasem napisze o tym czasem o tym, postaram się różnorodnie dobierać tematy, ale cały czas piszę ze świadomością że akurat Ty to czytasz..

życie..
- dzieli się na lata, miesiące, dni, minuty..w danej chwili, której nie można nazwać teraźniejszością (bo czym jest teraźniejszość jeżeli czas nie stoi w miejscu..) śmieszą mnie sytuację, jak wmawiamy sobie że od jutra wszystko zacznie się na nowo, zacznie się ale dla natury, to liście i wszystkie ciała zielona razem z fauną i florą bakteryjną zaczynają codziennie na nowo, drzewo które rośnie obok Twojego domu codziennie jest inne, trawa nigdy nie będzie mieć tej samej wielkości, a ptaki przelatujące zawsze będą miały inny tor lotu..Dlaczego o tym pisze, bo sam staram się zmienić wszystko od zaraz, niestety zmienia się tylko świat, my dalej jesteśmy małym zepsutym kaszlem tego świata, pogrążamy się przed serialami, bankomatami, samochodami, i wszystkimi "uciechami" wymyślonymi by stłamsić naszą wolność, zamiast oddychać razem z drzewem oddychamy przed 42 calowym LCD, zamiast spacerować razem z szelestem lasu, wybieramy się z całą rodzina na zakupy - pokazać się w Hipermarkecie..
Niestety świat nas dogonił, a nawet przegonił, popatrz na ludzi wokoło, znajdź mi kogoś kto cieszy się naturą..pozornie, nie ma już takich ludzi, nawet mnisi sprzedają swoją religię..
Uczymy się uczyć oddychać biegiem czasu, ale jest coraz gorzej, nie ma czasu na miłość bo trzeba zarabiać, nie ma czasu na refleksje bo trzeba spłacać kredyty, nie ma czasu na rodzinę bo trzeba się pokazać w dobrym hotelu gdzieś na Bali..
Spokojnie to tylko gotowy scenariusz, nie musimy spoglądać tak radykalnie, każdemu się spieszy, w końcu mamy tylko 24 h z życia. Pomyśl o młodości, pory roku są niezmienne, tylko nam ewolucja płata figle..Organizm już nie przetacza krwi jak kiedyś, nie ma latania po drzewach, wołania na obiad. Teraz na komunie quady i inne zaawansowane techniecznie przedmiote zupełnie potrzebne do życia..

c.d.n

"niebiesko w oczach, zielono w głowie.." - p. Basia

a teraz nowość, pojawiłem sie jako bloger
(blodzer czyt. numizmatyk audycji słowa spisanego wprost z przedsionka komory nasadkowej, żywych kultur bakterii codziennie delikatnie dotykających zakończeń nerwowych mojego mózgu..) ot co..
a tak poważnie będę pisał, nie wiem czy ktoś to w ogóle znajdzie, ale postanowiłem że będę pisał sam do siebie - na początek ( w taki właśnie sposób zjem samotność na śniadanie { w końcu samotność to liczna pojedyncza, a nas jest już dwóch -więc wygrałem..}
..tyle słowem wstępu

Obudziłem się dziś dość negatywnie pobudzony, już wolałbym się obudzić w jakimś hermetycznym lateksie bez możliwośći swobodnego oddychania, a tak znów otworzyłem oczy, widok na balkon, który przesiąkł gołębimi odchodami, na szczeście zaaplikowałem sobie odrobinę kataru czego następstwem było brak podróży złych zapachów po dziurkach mojego nosa.
Ale nic to, lamęt jest dobry dla strażników marzanny gdy zbliża się wiosna, choć wiadomym mi jest że złe dni są potrzebne po to by dostrzec piękno tych dobrych, powiedzmy ze miałem ochotę spaść z 11 piętra, ale jak to zwykle bywa poślizgnąłem się na gołębiej kupie, z impetem uderzyłem w barierkę i tyle z tej mojej śmierci było. Dobrze że nie zakrztusiłem się połamanym zębem..
Spokojnie wróciłem do leżakowania, tak na prawdę to nie okoliczności kontroluja nasze działania, a myśli, wewnątrz myśli są inne myśli, te podświadome. Dobrze że wróciłem z wakacji złych emocji, po prostu przestraszyłem się że mój paszport stracił wazność, bo na zdjęciu mam słomkowy kapelusz.
Miałem tak cholerne myśli, że bałem sie patrzeć na siebie z innej perspektywy..
Ej nie, spoko Per, jest fajno, zobacz jaki zajebisty deszcz za oknem, porysowana płyta nie chce już grać i wybieramy jej trumne przed pogrzebem,naprawa samochodu kosztuje tyle że spokojnie nie spłacisz tego do końca świata i o jeden dzień dłużej, że zadłużony jesteś u rodziny, której w ogóle nie wiadomo czy ją masz, studia to jakis patentowy lamus już teraz, a w ogóle dobrze by było gdybyś się już pakował bo nie wiadomo czy tutaj dłużej pomieszkasz, a przecież tak wyspany jesteś że oczy samę uciekają na półkę rzeczy do odespania, z czego jedno juz tam dawno dostało odleżyn.. ...- ej nie luzik, jest dobrze, wrócisz do domu, popatrzysz jak oddycha Twoja ukochana wielka miłość, przytulisz, pozwolisz się przytulić, poodychacie razem jednym powietrzem, spojrzycie na siebie i wszystko będzie tak idealne, no gdybyś tylko taką miłość miał..

I oto w końcu chodzi, można się zatapiać w rzeczy i sprawy które tłumią zdrowe emocje, można narzekac, lamentować, sikać ze spraw marginalnych, siać defetyzm na ryżowych polach życia..Tylko że to wszystko zabija chwile które spożytkowac można jednych, wielkim uśmiechem, popatrz na tego blogach - widzisz go?, ciesz się że masz dobry wzrok, czytasz to? ciesz się rozumem, zawsze nawet gdybyś umierał zawieszony gdzieś w lesie grzechów, zawsze może być gorzej, a takie pierduchy, że pieniądze, że strajki, kryzys,praca nie ta, cuda i inne są tylko tworem pysznej wyobrażni..Pamietaj że nie jesteś winny okoliczności zdarzeń które miały miejsce, ale możesz trzeżwo spojrzeć na swoją sytuację..
"Nie możemy zmienić tego, na co nie mamy wpływu, ale w 100% mamy wpływ na to, jak odbieramy daną sytuację i jak na nią zareagujemy"
- Brian Tracey
Ja się łamałem dokładnie 1 dzień i połowe dnia następnego i to i tak był rekord długości, w niedziele obudziłem się z jednym okiem bez mechanizmu automatycznego otwierania (medycznie rzecz ujmując - "Wirusowe zapalenie oka" a przecież wcale o tym nie marzyłem..nie przeszkodziło mi to jednak obudzić się obok zupełnie nie znanej mi kobiety..a przeciez moralność moja w dzisiejszym czasach sięga zenitu, toteż jakie było moje wewnetrzne niezadowolenie z całej sytuacji..Oczywiście byłem już w dośyc zaawansowanym stanie alkoholowej agonii, na szczęście do niczego nie doszło, bo pewnie ukrzyżował bym sam siebie..Choć kilka dni wcześniej różnież zasnąłem z pewną osobą i z tego snu juz mogłbym się nie budzić...(romantyk..) {takie okoliczności..}
Ledwo widziałem, pracowało tylko jedno oko, ale to nie przeszkodziło mi pić całą niedziele, piłem tak lukratywnie że ledwo pojechałem windą na 10 piętro, a cała filozofia polega przecież na tym by przycisnąć aż jeden guzik..bez konieczności wpisywania pinu..którego zapomniałem

W poniedziałek nastapiła kumulacja, miałem taką delirę że nie napisał bym swojego imienia sprayem na murze, czułem się tak żle, podobnie jak moje zapuchnięte "tygrysie oko" - lekarz, 3 dni zwolnienia, krople maści - wynalazki..Czułem się jak zawilgocony grzyb na jakiejś melinie w centrum miasta..zero uczucia do świata, jedne myśli jak miło jest być w takim stanie, pewnie gdybym chciał wtedy rzucić się pod samochód, ewentualnie zarysowałbym sweter..i to kierowcy..
Ten stan jeszcze przekładał się na dzisiaj, do południa, posprzątałem kuchnie w której przykleiłem się trzy razy do podłogi..wypiłem dwie kawy z osobą dobrze oddziaływującą na nadpalone przewody moich emocji, na szybkiego kupiłem taśme izolacyjną w sklepie p. Basi i zaczałem wracać do życia.. i nawet nie mów ze życie to nie jest przywilej, to coś więcej, życie to kolebka marzeń> uśmiecham się a swoim uśmiechem połykam problemy, to co nieuniknione już będzie niuniknione, zawsze jednak mozna spojrzeć z innej strony, dlaczego mam z pogardą patrzeć co się już stało, jak mogę z całym impetem zacząć wstawać i być z tego wstawania dumnym..Oddycham pełną piersią, nie skupiam się na oddechu ale na połykanym powietrza dobrych i pozytywnych spraw./.

..Henry Ford zanim stał się najbogatszym człowiekiem na ziemi dwa razy przeżył kryzys..

..można